Uwielbiam kruche ciasteczka, ale staram się nie piec ich na co dzień, bo mogę zjeść każdą ilość. To należy do kampanii ochrony kształtów.
Na szczęście zawsze znajdzie się jakiś pretekst - uważam, że ten wczorajszy był idealny. Wieczorne spotkanie na grę w pociągi (baardzo fajna gra planszowa, polecam!) i 5 chętnych, by dzielić ze mną pół kostki masła, to więcej niż potrzebuję żeby zacząć planować wypieki, o których zazwyczaj tylko fantazjuję, a potem odkładam gdzieś głęboko i zabieram się za przyrządzanie sałatki greckiej.
Tym razem padło na pieguski, bo bardzo lubię te sklepowe. Przepis znalazłam na ulotce jednego z banków. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale to w sumie dobry pomysł - udało im się skłonić mnie, bym nie wyrzuciła od razu ulotki.
Ciasteczka wyszły pyyszne i szybko zniknęły. Prezentowały się bardzo ładnie i wspaniale pachniały.
Proporcje musiałam zmniejszyć, bo nie potrzebowałam wagonu ciasteczek. Z podanych niżej wyjdzie ich około 30. Przepis wzbogaciłam też rodzynkami. Było niezłe, choć łatwo się przypiekają i robią się gorzkawe.
Pieguski
100g miękkiego masła
pół szklanki cukru (dałam mniej i było ok)
1 małe jajko
1 szklanka i 2 łyżki mąki
szczypta soli
pół łyżeczki sody
"większa połowa" gorzkiej czekolady pokrojonej w małą kostkę (dajcie taką nawet jeśli wolicie mleczną - wcale nie jest mało słodka w tych ciasteczkach)
pół szklanki orzechów włoskich
pół szklanki rodzynek (opcjonalnie)
Utarłam masło z cukrem, dodałam jajko i wymieszałam całość. Do gładkiej masy dodałam mąkę wymieszaną z sodą i solą i ponownie wszystko wymieszałam. Na końcu dodałam czekoladę rodzynki i orzechy. Uformowałam małe kuleczki wielkości orzecha włoskiego, układałam na blasze i leciutko spłaszczałam. Trzeba zachować spore odstępy pomiędzy ciasteczkami, bo w czasie pieczenia rozpływają się. Piekłam 10 minut w temperaturze 200 C.
Idealne Ci wyszły te ciasteczka :) Wyglądają przepysznie :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń